Wkrotce minie 20 lat od tamtego pierwszego kroku. Piekny kawal czasu i piekny kawalek zycia, ktory minal nawet nie wiem kiedy. Przez ten czas taniec a zwlaszcza balet stal sie osia mojego zycia. W kazdym momencie zycia, na kazdym zawirowaniu i na kazdej prostej balet byl i motywowal do przezwyciezania problemow po to by moc znow pojsc na sale i stanac przy drazku i wraz z pierwszymi dzwiekami muzyki poczuc niesamowity przyplyw szczescia, radosci i satysfakcji ktory mozna poczuc zawsze gdy robi sie to co sie uwielbia.
Nie, dzis nie jestem Misty Copeland. Nie, dzis jestem zawodowa tancerka, nie tancze na profesjonalnych scenach. Za to staram sie czerpac radosc z kazdej lekcji na ktorej jestem bo juz samo to ze moge, ze mam mozliwosc uczyc sie baletu od najlepszych profesjonalistow, daje mi mnostwo satysfakcji. Z kazda lekcja, z kazdym treningiem chce byc lepsza, lepsza dla samej siebie. To jest i zawsze byla moja motywacja.
Ta pierwsza lekcja to wcale nie byl taniec klasyczny a modern. Poniewaz w tamtym czasie klasyka wydawala mi sie taka strasznie nuuudna i skostniala. Tam sie nic nie dzieje myslam i dlatego wybralam cos bardziej “ruchliwego”.Oczywiscie te pierwsze “ruchliwe” cwiczenia byly strasznie trudne bo takiego ruchu moje cialo nie znalo. Na WF byla tylko siatkowka i koszykowka, nawet cwiczenia w domu przy pirackich nagraniach z Cindy Crawford nie przygotowywaly ciala na tego typu wysilek.
Drugi krok - rok pozniej, kiedy okazalo sie ze jedna z godzin tanca modern bedzie zlikwidowana. Poniewaz juz chodzilam na zajecia regularnie i zal bylo tracic ta jedna godzine w tygodniu, postanowilam poszukac czegos innego co odbywa sie w tym samym czasie i tak trafilam do sali obok na taniec klasyczny. Wtedy wlasnie stojac pierwszy raz w zyciu przy drazku, starajac sie zapanowac nad niesfornym cialem, stwierdzilam z ogromnym zdziwieniem ze to jest to czego dokladnie szukalam. To jest moja technika tanca. Przez jakis rok czy dwa laczylam lekcje modern i klasyki by w koncu calkiem porzucic modern na rzecz calkowitego oddania sie mojej pasji do baletu.
W Studiu Taneczno – Aktorskim zawsze uczyli fantastyczni pedagodzy, mialam ogromna przyjemnosc przez wszystkie te lata uczyc sie klasyki pod okiem najlepszych pedagogow, miedzy innymi Ewy Glowackiej, Marka Zajaczkowskiego, Renaty Smukaly, Elwiry Piorun, Barbary Sier-Janik… wielcy artysci polskiej sceny, nauka pod ich okiem to zawsze byl dla mnie ogromny zaszczyt.
Oczywiscie najbardziej pamieta sie pierwszego pedagoga. Moja pierwsza pedagog tanca klasycznego: pani Maria Zajdler, niesamowita bardzo charyzmatyczna kobieta ktora potrafila motywowac, jeszcze zamim to bylo modne. Na jej zajeciach zawsze byly tlumy. Z perspektywy czasu mysle ze to wlasnie dzieki niej zostalam, ze nie zrezygnowalam po kilku zajeciach i ze tak sie w ta klasyke wciagnelam. Uwielbialam jej zajecia, zawsze, nawet gdy w pozniejszych latach zmienilam pedagoga, grupe i poziom na bardziej zaawansowany.
Dzis kiedy patrze na to wszystko z perspektywy czasu najwiecej radosci i powodow do dumy daje mi fakt posiadania fantastycznej pasji. Pasji ktora ksztaltuje osobowosc, charakter, pasji ktora rozwija i wzbogaca. Dlatego jezeli ktos sie zastanawia czy warto isc i sprobowac to od razu mowie – warto isc i postawic ten pierwszy krok bo moze to byc ten pierwszy krok ktory rozpocznie fantastyczna podroz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz