niedziela, sierpnia 11, 2019

Pocztówka z Paryża - Moje przemyślenia na temat techniki rosyjskiej, francuskiej i pedagogów.

Zdj. Ballet Diffusion

Co mozna robic w przyjemnie opustoszałym mieście? Wiadomo, poszukać sobie jakiegoś miejsca gdzie "daja" klasykę. W Paryżu szkol tańca jest bardzo wiele, ale przez okres wakacji a zwlaszcza w sierpniu otwartych pozostaje kilka. Przejrzałam ofertę i  zaintrygowały mnie dwutygodniowe warsztaty z techniki wg. A. Waganowej. Jak wiadomo Waganowa zawsze się obroni, wiec nie wiele myslac, wybrałam się na te zajęcia i w zyciu nie przypuszczałam, ze dzięki nim doznam takiego olśnienia...




Kiedyś myslalam, ze klasyka to klasyka, niby sa tam jakieś roznice ale w sumie to zawsze jest taka sama. Teraz wiem, ze absolutnie nie, choc wszystkie ćwiczenia nazywaja sie taka samo, wcale tak samo nie wygladaja. Ale po kolei.
Od jakiegoś dluzszego juz czasu (ok. 2 lat), traciłam ochotę, motywacje i zapal do chodzenia na lekcje klasyki. O ile barre au sol czy technika point jeszcze mnie jakos "krecily" o tyle sama klasyka coraz mniej. Zastanawiałam sie dlaczego? Co jest, ze mi sie nie chce? Dlaczego ciagle szukam wymówek? Myslalam, ze pewnie to wiek, w końcu nie mam juz 20 lat by ciagle skakać jak koza ;) No coz trudno, myslalam patrzac w lustrze na swoje "zdechle" ręce, którymi kiedyś potrafiłam calkiem ladnie pozowac. Nawet mój maz zauwazyl, ze coraz mniej chodzę na lekcje. Mowilam wtedy: wiesz, cos mi nie pasuje ale sama nie wiem co...
Probowalam odnalezc ta "iskre" chodząc do roznych szkol i do roznych pedagogów, ciagle nic, w sumie ok, ale jakos bez szalu...
I tak, wykorzystując wakacje trafilam na te wspomniane wcześniej warsztaty, na ktorych stal sie cud. Nagle odzyskałam chcec, ochotę i motywacje by pomimo zmęczenia, obolałych gnatów i upalu biegac na lekcje. Ba, jeszcze mi malo i ciągle mam uczucie niedosytu, choc moje kontuzjowane kilka lat temu kolano, ma na ten temat inne zdanie. Przeciez nie odmlodnialam nagle o 15 lat?
Wiec?
Tu chodzi o .... technikę.

Zdj. Ballet Diffusion


Technika Waganowej vs. Technika francuska. 


Doznałam olśnienia, gdy nagle zobaczyłam znane mi z warszawskich kursów, ćwiczenia. Gdy grupa stala i oniemiałym wzrokiem obserwowała co pedagog prezentuje, ja w glebi duszy zacierałam ręce i krzyczałam z radości "O tak! Ale to fajne! Ekstra! Robimy!" :)))

Technika Waganowej charakteryzuje sie dużymi pozami, intensywna praca rak, glowy i pleców we wszystkich kierunkach, duzo jest poz écart ouvert, écart fermé, wysokiego podnoszenia nog itd to wszystko jest bardzo urozmaicone.
Technika francuska jest zdecydowanie bardziej spokojna, subtelna, delikatne zwroty glowy, spokojna bardzo umiarkowana praca rak i duzo, duzo pracy nogami na ziemi lub w malych pozach. Czasami stojac przy drazku czuje sie jak kura grzebiaca pazurem, stoje w jednej pozie i gmeram ta noga i gmeram... Owszem wyrabia to sile stop i nog ale.... jest baaardzo monotonne i nuzace.
Ponadto obie szkoly roznia sie koordynacja reka-glowa-noga. Moze i roznica subtelna ale dla mnie koordynacja wg. techniki rosyjskiej jest normalna wrecz naturalna, natomiast wg. techniki francuskiej ... niewygodna, co powoduje, ze probujac nad tym zapanowac ciagle sie gubie i wkurzam sama na siebie :)
Zupelnie cos przeciwnego twierdza dziewczyny, ktore w technice francuskiej stawialy pierwsze kroki, one twierdza ze praca reka-glowa-noga wg. szkoly francuskiej jest zdecydowanie latwiejsza a rosyjska niemozliwa do ogarniecia.
Wniosek jest z tego taki, ze technika i koordynacja, ktorej nauczylismy sie jako pierwsze zostaje z nami na "stale" i zawsze bedzie dla nas bardziej naturalna. Ciekawe czy tak samo jest w przypadku  profesjonalistow?

W tym momencie dochodzimy do sedna sprawy - lekcje klasyki w technice francuskiej mnie po prostu... NUDZA.
Jak bym miala porownac obrazowo obie techniki to technika francuska jest umiarkowana, beznamietna i zdystansowana jak atmosfera na krolewskim dworze. Natomiast technika rosyjska swietnie oddaje liryke i fantazje slowianskiej duszy.
Teraz dopiero potrafie w pelni docenic kunszt i geniusz Madame Vaganova i stworzone przez nia arcydzielo w ktorym polaczyla ten romantyczny "niesmialy" styl baletu francuskiego z rosyjska namietnoscia i wloska wirtuozeria. Chapeau bas!

Zdj. Ballet Diffusion

Pedagog vs. pedagog


Zdaje sobie sprawe, ze bycie pedagogiem dla amatorow to jest nie latwe zadanie. Powiedzialabym, ze moim zdaniem bardzo trudne by w tych nieporadnych cialach amatorow dostrzec choc namiastke tej prawilnej techniki ktorej sie uczy - ja to doceniam i szanuje.

Na wspomnianych warsztatach pedagogiem byl pan Marcello Raciti. Smieje sie, ze mielismy tu sytuacje gdy mi Polce, w Paryzu, rodowity Wloch, po angielsku wyklada zawilosci rosyjskiej techniki - chcialo by sie rzec "united colors of benetton" - bo dziwniej sie juz chyba nie da ;)
To wszystko i tak jest malo istotne, ja po tych lekcjach jestem oczarowana.
Wcale nie jest oczywiste, spotkac pedagoga, ktory lubi uczyc bo kocha taniec, ktory ma cierpliwosc i wyczucie do nauki amatorow, po ktorym widac, ze chce tych amatorow czegos nauczyc. Cierpliwosc by przymknac oko i zaakceptowac to, ze amator pewnych rzeczy nie zrobi no bo sie nie da ale i wyczucie by docisnac tam gdzie trzeba by amator uwierzyl, ze jednak pewne rzeczy zrobic sie da - to jest naprawde bardzo, cenna umiejetnosc. Wszystko to dodatkowo okraszone charakterystycznym poludniowym humorem i temperamentem.

Wiekszosc pedagogow, ktorzy ucza amatorow sa tancerzami po zakonczonej karierze scenicznej i z moich prywatnych obserwacji wynika, ze tancerze ktorzy w zyciu zawodowym osiagneli wyzsza range maja mniej cierpliwosci do nauki amatorow. Po prostu ich ta nieporadnosc, niezgrabnosc amatorow drazni. Nie mowie, ze jest to regula ale juz kilka razy sie z tym spotkalam. Duzo wiecej cierpliwosci i wyrozumialosci do tych amatorskich "wygibasow" maja tancerze, ktorzy pracowali w nizszej randze. Bardzo czesto oni skuteczniej wyszukuja metody i sposoby by swoich uczniow czegos nauczyc.

Ten uczen-amator tez czlowiek i widzi i czuje, kiedy pedagog patrzy z przekasem na sale "Boze co za tragedia! Przeciez z was to juz nic nie bedzie" - Zdarza sie i tak.
Autentyczna historia:
Jakis czas temu,  zdarzylo mi sie trafic na lekcje z techniki point (poziom sredni) do pewnej znanej, utytuowanej wybitnej, tancerki. W trakcie lekcji przechodzimy do piruetow i tu pani pedagog wyraza zdumienie slabsza grupa:
- Jak to? To wy nie potraficie robic fouette en pointe???
- No niestety, nie potrafimy.
Wiem, fouette na pointach jest takie naturalne, prawie jak chodzenie, ludzie sie z tym rodza... (to zart, oczywiscie) Tylko, ze w takiej sytuacji, pedagog powinien jednak wyrazic jakies zainteresowanie grupa slabszych osob i albo udzielic instrukcji co i jak albo zadac inne latwiejsze cwiczenie, nie wiem cokolwiek... Niedoczekalysmy sie,  grupa "nie krecacych" stala pod sciana i obserwowala "krecace" kolezanki.
Tak, ze... tego.

Niestety, ku mojej rozpaczy pan Marcello Raciti na stale mieszka i pracuje w norweskim Bergen, gdzie prowadzi nauke dla dzieci i mlodziezy. Dlatego na nadchodzacy sezon, zeby znow nie stracic checi i motywacji, bede musiala poszukac szkoly w ktorej ucza klasyki wg rosyjskiej metody a to wcale latwe to nie bedzie, bo technika Waganowej nie jest tu zbyt popularna... :(

Centre de danse du Marais Zdj. Ballet Diffusion

Na koniec tego mojego dlugiego wywodu powiem tylko, ze nawet nie zdajemy sobie sprawy jakie mamy szczescie, ze obecnie mozemy cwiczyc i tanczyc na "plastikowych" podlogach. Wiem, ze one tez potrafia byc upiornie sliskie ale bardzo czesto sa instalowane na legarach, ktore zapewniaja dodatkowa amortyzacje a w pewnym wieku bardzo sie juz czuje brak tej amortyzacji z podlogi.
Szacunek dla calych pokolen tancerzy, ktorzy mieli do dyspozycji tylko drewniane podlogi (z drzazgami w pakiecie ;).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Ballet Diffusion , Blogger